aha - 23-03-2007 02:57

CocoRosie - The Adventures Of Ghosthorse And Stillborn [2007]

http://img122.imageshack.us/img122/1183/foldertp9.jpg

Od czego by tu zacząć... Mam tyle do powiedzenia o tej płycie, ale nawet nie potrafię dobrać właściwych słów ;)

Z CocoRosie mam dosyć dziwną przygodę, bo miłość do nich przyszła mi dopiero praktycznie od trzeciego wejrzenia. Zaczęło się tak, że to już będzie dokładnie rok temu, kolega zapodał mi utwór Noah's Ark. Tak sobie słucham, myślę, kurczę interesujące. Niedługo potem – zaciekawiona – sięgnęłam po cały album [Noah's Ark [2005]]. Zaraz potem po ten pierwszy [La Maison De Mon Rêve [2004]].

Ale w gruncie rzeczy moje zamiłowanie do CocoRosie ograniczało się jedynie do trzech utworów – wymienionego wyżej Noah's Ark, By Your Side i Jesus Loves Me. I tak jakoś już bez entuzjazmu podchodziłam do ich muzyki, fakt, że grały w czerwcu zeszłego roku na festiwalu Americana na Malcie w Poznaniu, zupełnie mnie ominął, nawet gdybym o nim wiedziała, to nie zwróciłabym większej uwagi.
Twórczość sióstr Casady bardziej mnie irytowała, niż wywoływała pozytywne emocje. Tu jakieś miauczenie, tam rżenie konia, a dźwięki te wyjęte z dziecięcych zabawek, gdzie indziej jakby ktoś paznokciami po tablicy przejechał, nie mogłam wydobyć z siebie cierpliwości, żeby polubić te albumy, wsłuchać się, poświęcić im chwilę, bo tego jednak wymaga muzyka CocoRosie.

No i zbliżam się do momentu, kiedy to nastąpiła dziwna przemiana, dostałam czymś w głowę, doznałam iluminacji, nazwijcie to jak chcecie, ale po The Adventures Of Ghosthorse And Stillborn już nic nie będzie takie jak przedtem.
Już od pierwszych taktów poczułam, że będzie to coś nowego, innego, pozytywnego i dobrego.

Nie będę analizowała każdego utworu po kolei, bo nie lubię i nie umiem pisać recenzji, ani używać onomatopei. Płyta zaczyna się bardzo wesołym Rainbowarriors, które przypomina miejscami piosenki dla dzieci ;)
I zaraz po nim czas na magiczne, niesamowite, moje ukochane w tej chwili - Promise. [oba utwory do przesłuchania na MajSpejsie]. Te klawisze, refren w wykonaniu Sierry..., rapowane zwrotki Bianki, no i oczywiście sekcja rytmiczna, która na występach na żywo jest zastępowana beatboxerem, z dużym powodzeniem :) Promise mnie porywa, sprawia, że chcę tańczyć i że czuję się jak w innym świecie.

Musicie też koniecznie zwrócić uwagę na Japan, jego przewrotny tekst, muzyka przywołuje na myśl wesołe miasteczko [zresztą tekst zaczyna się zdaniem Life is like a rollercoaster...] i niesamowity przerywnik w wykonaniu starszej siostry - Sierry - która przez kilka ładnych lat kształciła się na śpiewaczkę operową. Muszę przyznać z ręką na sercu, że na mnie robi to ogromne wrażenie. Zawsze zresztą wzruszała mnie opera ;) I prawda jest taka, że dopiero od tej piosenki zaczęłam dosłuchiwać się podobnych wstawek, czy też całych utworów w tym stylu na poprzednich płytach.

I to był taki mały przełomowy moment, bo udało mi się wtedy usłyszeć harfę, na której między innymi gra Sierra, przestałam odbierać te różne miauczące urządzenia jako irytujące i zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy od paru dobrych lat, wreszcie odkryłam coś, co jest mnie w stanie zachwycić, uzależnić, sprawić, że będę chciała non stop o tym nawijać ;). I tak, płyta leci u mnie na okrągło - z przerywnikami na kawałki z płyt poprzednich. W obawie, że mogę przedobrzyć, włączałam różne inne albumy, ale jakoś nie mogę się wczuć ;)

Muszę jeszcze koniecznie wspomnieć o kilku innych utworów z tejże płyty. Osobiście urzekł mnie Werewolf, Animals, Houses i przepiękny Miracle - z głębokim basem i leniwym wokalem Bianki. Cudowny sposób na zakończenie płyty.


Cóż... ;) rozpisałam się. Ale miałam wielką potrzebę podzielenia się moim zachwytem ze światem ;) Płyta ma szansę być jedną z ważniejszych w moim życiu, a już na pewno znajdzie się na podium albumów 2007 roku.
Mogę się już tylko bić się w głowę, że zwyczajnie olałam ich zeszłoroczny występ, pozostaje mi teraz jedynie katowanie w kółko 30minutowego materiału, jaki nagrała TVP Kultura i żałować, że mnie tam nie było.
Będę już kończyć więc ;) chociaż mogłabym napisać jeszcze raz tyle na temat pozostałych dwóch albumów, które odkryłam tak naprawdę parę dni temu. Czuję się tak fajnie oczyszczona, jakby ktoś otworzył mi głowę i zrobił w niej trochę miejsca na coś tak cudownego jak CocoRosie.
I tak. Liczę się z tym, że nie wszyscy z Was będą podzielać moje zachwyty. Nie jest to easy listening ;) Przynajmniej dla mnie nie był.

Ale tak czy inaczej, życzę Wam jak najwspanialszej podróży z The Adventures Of Ghosthorse And Stillborn i żebyście nie tracili nadziei, jeśli myślicie, że nic Was już nie zaskoczy, bo można się zdziwić :)


Linki:

www.poke-batles.pun.pl www.wizir.pun.pl www.raymanfangame.pun.pl www.world-of-mafia.pun.pl www.properfection.pun.pl