No ludziska... Jesień przyszła, trzeba się zaktywizować piśmienniczo... A nie tylko kasper.linge swoje wywody post-rockowe tutaj pisze, a reszta nic :P
Więc no w ramach aktywizacji [zresztą nie tylko, bo o tym się nie dało nie napisać], postanowiłam wrzucić swoje dwa zdania na temat najnowszej płyty Róisín Murphy - Overpowered.
Serio, muszę przyznać, że zaskoczyła mnie bardzo bardzo pozytywnie. Jako, że Ruby Blue nie przeszło... z racji nie wiem czego, ale męczyła mnie ta płyta na dłuższą metę, tak Overpowered ma powera, któremu nie mogłam się oprzeć :)
Zaczęło się wczoraj, zupełnie od niechcenia obejrzałam teledysk do Overpowered [zresztą dzieliłam się nim ;)], no i mnie siekło. Tzn. świetny teledysk, połączony z dźwiękami, które na mnie działają, zachęciły do poznania reszty płyty.
Płytka ogólnie w pozytywnym nastroju, bardzo poprawiła mi humor. Trochę tu funku, szczypta house'u, oldschoolowego electro, no a przede wszystkim disco, w najlepszym wydaniu. Przywodzi mi na myśl ostatni krążek Madonny, miejscami wczesny Daft Punk, z tym, że jest 100x lepsze. I tak, zauważam to, że album ma wiele znajomo brzmiących elementów, zapewne zapożyczonych z tego, co ktoś już nagrał wcześniej, ale nie mam nic przeciwko. Pewnie dzięki temu jest tak łatwo przystępny.
Tak też, jak to ja zawsze, polecam moje typy:
- Ovepowered - przede wszystkim, bo to od niego się zaczęło, ma zdecydowanie to coś.
- Primitive - za minimalizm i seksowność ;)
- reszta już może trochę mniej, ale trzeba wymienić: Footprints - taki lajtowy housik, Scarlet Ribbons też bardzo przyjemny, już w bardziej spokojnym klimacie,
także nie sposób wypisać tu wszystkich, bo by wyszło bez sensu. Najlepiej zapoznać się z całą płytą, no i albo się spodoba, albo nie ;)
Pewnie też trzeba mieć odpowiedni nastrój na tego typu muzę. U mnie akurat zakliknęło.
Ja jak zwykle gorąco polecam, bo jest co :) i daję parę użytecznych linków poniżej.
Linki: