Wiem, że pewnie spóźniłam się z zachwytami o jakieś 13 lat, ale ciężko było mi się oprzeć.
Na pewno każdy z Was słyszał o Aphex Twin ;) domyślam się, że mogą być wśród nas zarówno fani pana Richarda D. Jamesa, jak i tacy, którzy nie wiedzą czym tak wszyscy się podniecają.
Tak czy inaczej obok AFXa nie da się przejść obojętnie ;)
Piszę, bo po raz gdzieś [dopiero!] tak piąty przesłuchuję Selected Ambient Works Volume II. Dotarłam do tej płytki bardzo późno, bo ok. miesiąc temu. Selected Ambient Works Vol. I znam już od dłuższego czasu, też bardzo lubię, ale na Vol. II zwróciłam szczególną uwagę, chyba przez oryginalność tego albumu [porównując z resztą twórczości AFXa]. Nie uświadczycie tutaj drill'n'bassu, beaty praktycznie nie istnieją, a wszystko klimatem przypomina Briana Eno [zresztą nie jest to tylko moje spostrzeżenie]. Jako, że Briana Eno uwielbiam, głównie za to, że potrafi stworzyć niepowtarzalny, oniryczny klimat, więc SAW2 szczególnie do mnie przemówiło.
W kilku słowach: ambient, niepokój, minimalizm.
Nie ma tu co się rozpisywać, chciałam Wam po prostu zwrócić uwagę na ten album, jeśli są jeszcze tacy, którzy go nie słyszeli, a nie są uprzedzeni do tego typu klimatów, to serdecznie polecam, bo wrażenia nieprzeciętne ;) [przynajmniej moje takie były], szczególnie do snu.
No i na koniec dodam, że płytka ta jest kolejnym dowodem na to, jak elastyczny potrafi być R. D. James.
A tutaj [po angielsku] można przeczytać coś więcej na temat albumu.
A tu odsłuch.
Offline
Panadol
No cóż, zawsze można ponarzekać, ze kompilując materiał z dwóch krążków wyszedł by jeden zajebisty (co jest prawdą w moim mniemaniu), ale nie będę tego robił. Płyta i tak się broni. Zdarzają się mielizny, wiadomo, ale jest tu kilka tak pięknych utworów, że aż dech zapiera. I dlatego właśnie ten krążek uważam za najlepszy w dorobku Ryśka, heh. ;-)
Moje typy: Cliffs, Rhubarb (kocham ten utwór, dosłownie; to jest więcej niż muzyka), Curtains, Blue Calx, Z Twig (prześmieszny ten kawałek, ale cudowny, heh) oraz Lichen.
Offline
Aes napisał:
No cóż, zawsze można ponarzekać, ze kompilując materiał z dwóch krążków wyszedł by jeden zajebisty (co jest prawdą w moim mniemaniu).
Może i masz rację, bo faktem jest, że czasem ciężko przebrnąć przez cały album. Zdarzają się nawet 45-minutowe ambientowe płyty, których jak posłuchać, to zdaje się, że minęło co najmniej dwa razy tyle czasu.
Jeśli chodzi o wybór ulubionych, to chyba mamy podobne ;) właśnie u mnie leci Curtains - można się rozpłynąć... niedawno leciał Rhubarb i to samo ;)
Tak czy inaczej, za każdym odsłuchem mnie ta płytka zaskakuje. Chyba ona najbardziej ukazuje geniusz AFXa ;)
Offline